Strona główna Redakcja Współpraca Źródła historyczne Konkursy

DOŁĄCZ DO NAS!

i odkryj historię w najnowszym wydaniu

Dołącz do społeczności histurion.pl, zakładając nowe konto lub logując się poprzez portal facebook.

  • Poznaj innych miłośników historii
  • Odkrywaj historię i poznawaj dzieje postaci historycznych
  • Poznawaj historię z pierwszej ręki ściągając źródła historyczne z naszej bazy
  • Przejrzyj spersonalizowane dane historyczne, np. które postaci historyczne obchodzą z Tobą urodziny

Rejestracja




Załóż nowe konto



LUB

Załóż nowe konto z



Jesteś już użytkownikiem?    Zaloguj się

Zaloguj się w serwisie histurion.pl

Możesz zalogować się w naszym serwisie podając swój adres e-mail oraz hasło podane podczas rejestracji. Możesz również zalogować się poprzez portal facebook.


Nie mam jeszcze konta



Zaloguj się z

Załóż nowe konto w serwisie histurion.pl



Bitwa pod Magnezją

2007-02-13 | Autor: Piotr Radziejewski



Gdy w 196 r. p.n.e. król Antioch III rozpoczął podboje w Tracji, przybyło do niego poselstwo z Rzymu, żądając natychmiastowego zaprzestania walk. Mało tego, butni wysłannicy republiki chcieli jeszcze aby oddał egipskim Ptolemeuszom ziemie, które wcześniej im odebrał. Dumny monarcha, potomek wielkiego Seleukosa Nikatora, władca imperium sięgającego od Morza Egejskiego do Indusu odparł, że nie mają żadnego prawa ingerować w sprawy jego królestwa. Było dla niego nie do pomyślenia przyjmować rozkazy od kogokolwiek, zwłaszcza od kraju, gdzie rządzący zmieniali się co roku wedle woli obywateli. Odrzucając żądania wiedział oczywiście o rosnącej sile Rzymu, znał jego dominującą pozycję w Grecji, ale był pewien, że w razie wojny legiony znad Tybru nie będą miały szans w starciu z jego ogromną, doskonale uzbrojoną armią. Bardzo się mylił...


Kampania w Grecji


Do wojny nie musiało dojść, a wszystko mogło skończyć się na dyplomatycznym zgrzycie. Rzymianie wtedy jeszcze nie zamierzali zbytnio angażować się na Wschodzie i nie podjęli próby zbrojnej interwencji, choć prosił ich o to król Pergamonu, jeden z najważniejszych sojuszników. Jednak w 192 r. p.n.e. Antioch III postanowił wkroczyć do Grecji i zdobyć tam hegemonię. Skłonił go do tego Związek Etolski, ten sam, który wspomagał Rzym w II wojnie macedońskiej i wysłał swoje wojska pod Kynoskefalaj. Etolowie byli rozczarowani warunkami pokoju po tamtym konflikcie, uważali, że republika niedostatecznie ich nagrodziła. Wierząc w ich zapewnienia, że cała Grecja stanie po jego stronie, Seleukida wylądował z niewielkimi (trochę ponad 10 000 ludzi) siłami na Półwyspie Bałkańskim ogłaszając się obrońcą i wyzwolicielem Hellenów. Hellenowie chyba nie bardzo chcieli zostać wyzwoleni, bo bardzo nieliczni poparli Antiocha. Rozpoczął więc zbrojny podbój Grecji. Opanował parę miast, porzucił jednak oblężenie Larissy, widząc w nocy liczne ogniska w obozie wroga i sądząc, że zbliża się cała rzymska armia. W rzeczywistości były to podjazdy, mające zorientować się w sytuacji. Główne siły rzymskie przybyły z Epiru. Legioniści Maniusza Acyliusza Glabriona i posiłki od króla Macedonii rozpoczęli wspólne działania. Seleukidzki monarcha zajął pozycje w przełęczy Termopile, gdzie wróg nie mógł wykorzystać swojej przewagi liczebnej. Jednak Rzymianie bocznymi ścieżkami wyszli na tyły przeciwnika. Antioch poniósł klęskę i stracił niemal całą armię. Władca musiał uciekać z Grecji, a Rzym postanowił przenieść wojnę na jego tereny. Rozpoczęła się wojna na Morzu Egejskim.


Droga do Azji


Wiedząc, że Rzymianie chcą zaatakować państwo Seleukidów, ich sojusznicy – Pergamon i Rodos – rozpoczęli zdecydowane działania, przede wszystkim wzmacniając rzymską marynarkę swoimi licznymi okrętami. Na czele seleukidzkiej floty stanął sam Hannibal. Na niewiele się to zdało – Kartagińczyk był genialnym dowódcą wojsk lądowych, ale nigdy nie dowodził na morzu. W 190 r. p.n.e. Rzymianie i ich sprzymierzeńcy pokonali wroga w bitwach morskich pod Side i Myonessos. To drugie starcie okazało się decydujące – droga przez cieśninę Hellespont była otwarta. Z Grecji wyruszyły rzymskie wojska. Na ich czele stał konsul Lucjusz Korneliusz Scypion, a towarzyszył mu jego brat Publiusz – słynny Africanus, pogromca Hannibala i jeden z najwybitniejszych dowódców w historii Rzymu. Oddziały Antiocha zostały już ewakuowane z Europy i nikt nie stanął na drodze Rzymianom maszerującym przez Macedonię i Trację. Pobita wcześniej flota Seleukidy nie stanowiła też dla nich żadnego zagrożenia podczas przeprawy przez Hellespont. Legioniści stanęli na azjatyckim brzegu. Antioch III nie mógł uwierzyć w to, co się stało. W zamierzeniu łatwa i krótka wojenka zakończyła się porażką i sromotnym odwrotem z Europy, a teraz trzeba było bronić własnego kraju przed najazdem. Postanowił zawrzeć pokój, uważając, że Rzymianie zadowolą się pewnymi ustępstwami i nie będą chcieli ryzykować walki we wrogim kraju, rozległym i mogącym wystawić ogromne armie. Zaproponował oddanie trzech miast w Azji Mniejszej, wycofanie się z Europy i pokrycie połowy kosztów rzymskiej ekspedycji. Lucjusz Scypion odrzucił ofertę, żądając całej Azji Mniejszej i wypłaty wysokiej kontrybucji. Król oczywiście nie mógł się na to zgodzić, aby nie stracić swej pozycji. Był zdumiony odrzuceniem swojej oferty. Rzymianie zachowywali się jakby byli pewni zwycięstwa. Seleukida nie miał już wyboru i rozpoczął przygotowania do rozstrzygającego starcia, licząc, że bogowie ukarzą pychę Rzymu. Tymczasem do Rzymian dołączył ze swoimi wojskami Eumenes, władca Pergamonu, a Scypion Afrykański zachorował i pozostał w Elai. Przekazał bratu pewne ogólne wskazówki dotyczące taktyki walki z Antiochem. Z pewnością były one pomocne, ale przesadzają niektórzy starożytni historycy, według których to Africanus opracował od początku do końca plan rozstrzygającej bitwy. Armia ruszyła na południe i w grudniu 190 r. p.n.e. niedaleko miasta Magnezja (obecnie Manisa w zachodniej Turcji) napotkała potężne wojska Antiocha.


Armie przeciwników


Lucjusz Scypion prowadził do boju dwa rzymskie legiony wraz z dwoma oddziałami latyńskich sprzymierzeńców. Stanowiło to pełną armię konsularną (ok. 20 000 ludzi). Szczegółowe informacje o wojskach rzymskich w tej epoce można znaleźć w artykule „Armia rzymska w czasach republiki”. Tu wspomnę tylko pokrótce, że Rzymianie dysponowali lekką, nieregularną piechotą velites walczącą na dystans oraz ciężkozbrojnymi legionistami podzielonymi na formacje hastati, principes i triarii. Walczyli w szyku w kształcie szachownicy. Kawaleria miała zdecydowanie mniejsze znaczenie. Król Eumenes z Pergamonu wzmocnił konsula 3000 hoplitów, 800 kawalerzystami oraz lekkozbrojnymi. Do tego dochodziło po. ok. 500 harcowników z Ilirii i łuczników z Krety, a także posiłki od króla Numidii – 16 słoni bojowych oraz 400 lekkozbrojnych jeźdźców. W sumie armia Scypiona i Eumenesa liczyła trochę ponad 30 000 żołnierzy i 16 słoni.

Antioch III skorzystał z możliwości mobilizacyjnych swego imperium. Państwo Seleukidów było obok Ptolemeuszy największym mocarstwem wśród królestw diadochów. Obejmowało praktycznie całe państwo perskie podbite przez Aleksandra. Seleukidzi umiejętnie połączyli sztukę wojenną Macedonii i Persji, dzięki czemu dysponowali wojskami złożonymi z wielu bardzo różnorodnych formacji. Pod Magnezją podstawą wojsk Antiocha było 16 000 sarissoforoi, czyli uzbrojonych w długie piki falangitów (opis tej formacji zawarłem w artykułach o bitwach pod Kynoskefalaj i Pydną). Ich zwarta formacja najeżona mierzącymi 4 – 6 m sarissami była nie do pokonania od przodu. Jej wadą była wrażliwość na ataki oskrzydlające i trudności z utrzymaniem formacji na nierównym terenie. Oprócz pik sarissoforoi mieli jedynie sztylety, więc po rozerwaniu szyku byli praktycznie bezbronni. Kolejną formacją piechoty w armii Seleukidów byli argyraspides – „Srebrne Tarcze”. Antioch miał pod Magnezją 10 000 tych elitarnych piechurów, stanowiących część jego osobistej gwardii. Byli oni świetnie wyszkoleni (stanowili oddziały zawodowe, w przeciwieństwie do falangitów z poboru), mieli znacznie lepsze pancerze niż sarissoforoi i najprawdopodobniej zmieniali swoje uzbrojenie w zależności od sytuacji. W walnych bitwach walczyli zapewne sarissami, w innych sytuacjach (np. szturm na umocnienia) używali krótkich włóczni oraz mieczy. Falangici byli formacją identyczną jak w armii macedońskiej, a argyraspides wywodzili się z hypaspistów Aleksandra. Oprócz tych typowo macedońskich oddziałów, piechota Antiocha składała się również z wojowników walczących na sposób wschodni. Ci uzbrojeni we włócznie, nieopancerzeni, osłonięci jedynie wiklinowymi tarczami piechurzy mieli bardzo nikłą wartość bojową. Byli wrażliwi na ostrzał, a w starciu z ciężką piechotą błyskawicznie szli w rozsypkę. Seleukidzi doskonale zdawali sobie z tego sprawę (Grecy, podobnie jak Rzymianie, uważali ludzi Wschodu za tchórzy i mięczaków, nie nadających się do walki), ale ze względu na stosunkowo niewielką liczbę Macedończyków i Greków mieszkających w imperium musieli uzupełniać doborowe formacje takim mięsem armatnim. W wojskach królewskich pod Magnezją było ok. 4700 lekkozbrojnych orientalnych żołnierzy. Antioch miał też do swej dyspozycji 3000 galackich najemników. Galaci byli Celtami mieszkającymi w Azji Mniejszej. Reprezentowali typowo „barbarzyński” styl walki – gwałtowny atak zwartą masą, mający na celu przełamanie szyków wroga. Siła ich uderzenia była bardzo duża, ale jeśli przeciwnicy nie spanikowali i utrzymali szyki, Galaci zwykle tracili zapał do walki. Byli uzbrojeni w długie miecze i duże tarcze, ale przeważnie nie nosili zbroi (wielu walczyło półnago). Barbarzyńscy wojownicy stanowili dość niepewne oddziały – równie często zaciekle walczyli do ostatniej kropli krwi, co wpadali w panikę i rzucali się do bezładnej ucieczki. Poza tymi wszystkimi formacjami, tworzącymi główne siły piechoty, Antioch prowadził do boju bardzo liczne oddziały lekkozbrojnych (głównie oszczepników) oraz łuczników, liczące w sumie ponad 20 000 ludzi. Król posiadał też silną i liczną kawalerię. Najbardziej elitarnymi jednostkami konnicy były dwa 1000-osobowe korpusy: jeden tworzący część agemy, gwardii królewskiej i drugi złożony z hetajrów – królewskich towarzyszy (przedstawicieli arystokracji). Seleukidzi mieli też pochodzących z Iranu katafraktów. Była to prawdopodobnie najlepsza ciężka kawaleria starożytności, jedna z niewielu konnych formacji tych czasów, która miała poważną siłę uderzeniową i była zdolna frontalną szarżą zdruzgotać szeregi wroga. Zarówno kawalerzysta jak i jego wierzchowiec byli niemal całkowicie pokryci łuskowym pancerzem. Katafrakci używali ciężkich, długich włóczni, które podczas szarży trzymali oburącz, ale ich siła wynikała z masy – praktycznie nic nie mogło powstrzymać rozpędzonego pancernego jeźdźca, który swym ciężarem dosłownie wgniatał w ziemię każdego, kto stanął mu na drodze. Waga zbroi miała też wady – katafrakci byli dość powolni i mało zwrotni, a ich flanki musiały być chronione przez lżejszą jazdę, aby uniemożliwić oskrzydlenie ich przez szybszą kawalerię wroga. Pod Magnezją do walki stanęło 6000 katafraktów. Antioch wystawił do walki również 2500 konnych Galatów (ciężka jazda, chroniona kolczugami, walcząca włóczniami), 500 lekkozbrojnych jeźdźców wyposażonych głównie w oszczepy oraz 1200 konnych łuczników z plemion azjatyckich koczowników. Po jego stronie walczyła też bliżej nieznana liczba arabskich jeźdźców na wielbłądach. Omówiliśmy już piechotę i kawalerię, więc pozostały nam dwie „specjalne” formacje armii Antiocha. Po pierwsze – słonie bojowe. Król miał 54 wyszkolone do walki zwierzęta. Miały one nie tylko liczebną przewagę nad 16 słoniami Rzymian – były to słonie indyjskie, podczas gdy Lucjusz Scypion miał afrykańskie słonie leśne, mniejsze i słabsze (zainteresowanych tematem słoni bojowych zachęcam do lektury mojego artykułu dotyczącego tego zagadnienia). Drugą nietypową bronią Seleukidy pod Magnezją były bojowe rydwany. W Europie (poza Wyspami Brytyjskimi) już od ok. IV w. p.n.e. rydwany zaczęły wychodzić z użycia bojowego, stosowano je niemal wyłącznie do celów reprezentacyjnych (jak podczas rzymskich triumfów). W 190 r. p.n.e. były już bardzo archaiczną bronią. Na Wschodzie jednak ciągle używano ich na dość dużą skalę. Czterokonne wozy bojowe używane przez armię Antiocha były od dawna stosowane przez Persów. Nie używano ich jako ruchomych stanowisk dla wojowników, ale były bronią same w sobie - do każdego rydwanu zamontowane były długie ostrza w kształcie kos. Nie wiadomo, jak dokładnie były one umieszczone, przypuszcza się, że po jednym z każdego boku (być może przyczepione do osi kół) i jedna para z przodu, na dyszlu. Efekt wjechania rozpędzonych rydwanów w zwartą formację wroga był makabryczny – znajdujące się około pół metra nad ziemią kosy odrąbywały nogi, rozcinały ludzi na kawałki i straszliwie okaleczały konie. Zasadniczą wadą tych rydwanów było to, że jeśli ciągnące je konie spanikowały i zaczęły uciekać, to śmiercionośne ostrza mogły zostać skierowane przeciw swoim. Liczba tych pojazdów pod Magnezją nie jest dokładnie znana, wynosiła od 50 do 100. A więc podsumowując, wojska Antiocha III liczyły ok. 60 000 piechoty, 12 000 jazdy, 54 słonie i kilkadziesiąt rydwanów, czyli w sumie z „załogami” słoni i rydwanów ok. 75 000 żołnierzy. Król miał miażdżącą, ponad dwukrotną przewagę liczebną nad Lucjuszem Scypionem.



Strona : [ 1 ] [ 2 ]


Podziel się!
        
Przeczytaj również...

Wyraź swoje zdanie :

Komentujesz jako użytkownik niezarejestrowany - gość. Z tego powodu, zanim komentarz pojawi się na stronie będzie musiał zostać zaakceptowany przez naszą redakcję. Aby Twój komentarz został od razu opublikowany na naszych łamach zachęcamy do darmowej rejestracji!

5 celnych komentarzyDodaj komentarz
Użytkownik


Dodano: 2007-02-22
Bardzo dobry tekst i dokładny oby takich więcej. Moim zdaniem Antioch popełnił wiele rażących błędów w walce bo miał taką przewagę liczebną że każdy zwykły piechur by to wygrał.
Użytkownik


Dodano: 2008-05-16
Myślę, że ukazała się tu wyższość i elastyczność jednostek rzymskich od sztywnej i zwartej, trochę już przestarzałej falangi... rydwany już od dawien dawna były "archaiczne" i nie siały już takiego postrachu jak kiedyś, to samo słonie z którymi Rzymianie już wiele razy mieli do czynienia...Pokazując dyscyplinę i karność rzymskich legionów republika udowodniła, że jej armia wyprzedza pozostałe daleko w przód.
Oczywiście kluczowe są także błędy samego Antiocha, ale nie zgodzę się, że sama bitwa mogła być bez przeszkód wygrana...liczba nie zawsze przesądza o zwycięstwie, na ten temat wypowiedział by się na pewno Hannibal a przykładem takich bitew są Kanny i Iilipa gdzie strona przegrana miała również miażdżąca dwukrotnie większą przewagę ;)
Użytkownik


Dodano: 2008-05-21
Starożytne wschodnie armie miały właśnie duży problem z uwagi na bardzo dużą liczbę różnorodnych formacji,które nie były w stanie ze sobą współpracować. Nie było większego problemu ze stanem osobowym, a nawet wyszkoleniem niektórych elitarnych oddziałów, ale ich orientalny charakter brak wspólnejoragnizacji powodował, że przy dobrze zorganizowanym przeciwniku przewaga liczebna nie odgrywała takiej roli. W przypadku tej bitwy, jak w wielu innych oprócz dobrego dowodzenia, planu, zdyscyplinownia dużą rolę odegrało szczęście i przypadek.
Gość


JPS
Dodano: 2012-11-06
Świetny tekst, gratulacje dla autora. Co do komentarzy:
Aemilianus: jeśli słonie bojowe były przestarzałą bronią, to dlaczego Rzymianie skwapliwie dbali o to, żeby żaden pokonany wróg nie mógł mieć ich w swojej armii? (Warunki pokoju z Antiochem, a wcześniej z Kartaginą). Nie słonie były złe, tylko tragiczny (żeby nie powiedzieć idiotyczny) sposób, w jaki ich użyto.
Norgel: co do różnorodnych armii, które ni cholery nie potrafią walczyć, to polecam chociażby Hannibala, który mając w wojsku równie pstrokatą zbieraninę (Kartagina, Libia, Numidowie, goście z Balearów, Celtyberowie, wreszcie Galowie, to tak w skrócie) kilka razy potrafił nieźle nawywijać. Liczy się osoba wodza.
Damiano: dokładnie. Taki sposób walki był świetny. Naprawdę. Tyle tylko że przynajmniej jakieś półtora wieku wcześniej.
Nawiasem mówiąc, z podanych powodów porażki na pierwszym miejscu wymieniłbym... również pierwszy. Kartagińczyk przy takiej przewadze (nawet gdyby dał sobie spokój z rydwanami, co zresztą zrobiłby każdy wódz choć trochę lepszy od Antiocha) wygrałby tę bitwę, dłubiąc w nosie. Niestety ponoć (S. Lancel) Hannibal i Antioch nie przepadali za sobą...
A tak nawiasem mówiąc. Czy ktoś ma jakiekolwiek pojęcie, czemu Antiocha III nazywa się Wielkim? Chyba że wysoki był chłopina, bo innego powodu naprawdę nie widzę...

Użytkownik


Dodano: 2014-01-05
Bardzo dobry artykuł z dużą dokładnością i moge powtórzyc to co Dariusz że Antioch III zrobił tyle błędów że miał szczęście że go póżniej nie wygnano

Nasz facebook

Ciekawostka

Postać historyczna

Losowe zdjęcie

histurion.pl
Najnowocześniejszy polski portal historyczny

Matura 2022

Historia

Inne

Copyright © 2006-2022 by histurion.pl. Korzystając z portalu akceptujesz wykorzystanie przez nas plików cookies.